#POLSKAwCENTRUMuwagi
#POLSKAwCENTRUMuwagi
WEEKEND
2025.10.25
W Polsce weekend konwencji i łączenia się. PiS już od piątku spotyka się w Katowicach z przeświadczeniem, że odzyska władzę najpóźniej w 2027. KO od soboty zwiera szyki w Warszawie z wiarą, że utrzyma władzę mimo napięć w "K15X" i utrwalających się w mediach stereotypów o niedowożeniu.
W ubiegłym roku kandydowałem jak bezpartyjny do Europarlamentu. Mimo doświadczenia, kompetencji i wiedzy, znalazłem się na 9 miejscu na liście "Trzeciej Drogi" w niemalże randomowym regionie. Mam tylko polskie obywatelstwo i urodziłem się w Słupsku, więc dostało mi się pomorskie. Ale nie ma mnie tam niemal wcale przez dobre 30 lat, więc nawet na kampanię nie było sensu czegokolwiek wydawać. Efekt zastanawia mnie do dziś. Niemal 1000 osób zagłosowało na mnie, nie znając mnie w istocie.
Mimo że ze sceną polityczną w Polsce mam aktywnie do czynienia od 2020 roku, to moje europejskie doświadczenie, migracyjne kompetencje i wiedza na temat wyzwań stojących coraz wyraźniej przed Polską w Unii Europejskiej nie okazały się przydatne do budowania kampanii wyborczej do Europarlamentu. Było, minęło... Wiem teraz dobrze na co zwracać uwagę, gdybym chciał gdzieś startować. Ale co teraz z Polską? Przecież presja migracyjna na Europę z globalnego południa to nie jest coś, co da się jeszcze poupychać na takim 9 miejscu wśród priorytetów wyborczych w Polsce!
Nie dało się we Włoszech w 2022, nie da się też w Polsce w 2027. 2027 to będzie już rok po wejściu w życie paktu migracyjnego w UE. A tym bardziej, że w Europarlamencie polska strona demokratyczna nie ma nawet jednego Europosła w grupie roboczej ds. wdrożenia paktu. Paktu stworzonego przez Brukselę w dość nietypowym pośpiechu - jakby z myślą głównie o Włoszech, a nie również o Polsce. Wchodzący - bowiem - już za osiem miesięcy pakt niemal zupełnie pomija zawarte w sobie zapisy dotyczące mechanizmu powrotowego dla nadmiernej liczby migrantów do bezpiecznych krajów pochodzenia.
Ja nawet książkę z moimi ludźmi o tym napisałem, że nie ma nic skomplikowanego w budowaniu tzw. "Return Hubs" na bazie działającej metodologii przyciągania migrantów samych do pracy "F4A". I jak by to wszystko teraz inaczej wyglądało, gdybym w 2024 dostał się do Europarlamentu? Donald Tusk jest mega-silny w Brukseli, więc w pierwszym roku obowiązywania paktu może nie być w Polsce. Nawet kawałek drugiego się da, bo Włochy mają wybory na koniec 2027. Ale liczby jakie są za kryzysem migracyjnym UE, i liczba relokacji migrantów w innych krajach w UE, uświadomią wyborcom, że paktu nie da się zupełnie ominąć.
Pakt w istocie jest formą poduszki bezpieczeństwa dla takich krajów, jak Polska, które starzeją się, a nie mają wciąż działającego planu na przestawienie gospodarki na model ekonomii wiedzy (w którym nie trzeba już ogromu taniej siły roboczej). Polska nawet jeszcze nie utworzyła standardowej agencji rozwoju międzynarodowego, która może stanowić wentyl bezpieczeństwa dla braku centralnego mechanizmu powrotowego Unii Europejskiej. Bruksela dopiero zastanawia się nad powtórzeniem rozwiązań mało sprawdzających się już UK. A do tego dochodzi TSUE, orzekając przezornie, że masowe deportacje nie tylko nie są tanie, ale że nie ma w zupełności bezpiecznych krajów do deportowania masowego.
"Jedna lista" na 2027 może mieć sens, o ile ktoś weźmie się za robienie konkretów w zakresie powrotów. Nie wolno powtarzać błędów popełnionych dotąd po stronie koalicjantów - z myśleniem, że da się zrobić wynik z jednym trzyosobowym ustawieniem za jednym wysuniętym zawodnikiem. Migracje będą budzić tej skali emocje, co we Włoszech w 2022 roku. Tam też niemal do końca strona demokratyczna była pewna, że wygra bez gdania. Jak się to skończyło, tego dokładnie efektem jest pakt migracyjny w obecnej postaci! PRACA u podstaw to podstawa na wybory...
ROMAN MAZUR
Redaktor Naczelny
Polskie Media Obywatelskie
CENTRICO
Komentarze: X...
2025.10.17
W roku 2025 Carrefour ma w całej Kenii raptem tylko 30 supermarketów. Ale kiedy pierwszy raz pojawiłem się tam na oddelegowaniu naukowo-badawczym Unii Europejskiej w roku 2018, pamiętam, że było ich raptem 5. Do roku 2030 będzie 60. A ile potem? Nietrudno się domyśleć, widząc co dzieje się w Afryce. Nawet my: "Team F4A", po zbudowaniu podłogi w szkole w slumsie w Nairobi, gdzie kupiliśmy uczniom pierwszy mop do sprzątania klas na poważnie? Akurat w Carrefour, w centrum handlowym typu Blue City w Warszawie.
Polska to jeden z nielicznych krajów Unii Europejskiej nadal nie tylko mało rozpoznawalny na lokalnych rynkach afrykańskich, ale po prostu mało obecny w Afryce (także w kategoriach dyplomatycznych). Obroty handlowe z całym, rosnącym jak na drożdżach, kontynentem są na poziomie obrotów z bardzo maleńką Litwą. I to, mimo, że profil polskiego eksportu idealnie wpisuje się w zapotrzebowania Afrykanów. Co więcej, po dziś dzień Polska nie jest jeszcze aktywnym udziałowcem Banku Rozwoju Afryki. A w nim odnajdują się już nawet takie państwa UE, jak Finlandia czy Irlandia.
Pal licho, że omija Polskę udział w np. Abidjan-Lagos Corridor - przeogromnej inwestycji budowlano-transportowej w zachodniej Afryce, łączącej dziesiątki milionów ludzi szerokopasmową autostradą. Pal licho też, że przeogromne złoża miedzi w Zambii odkryła AI a nie KGHM. W sumie to Polska nawet ambasady nie ma w Demokratycznej Republice Konga, więc na jakim gruncie miałby w tamtym rejonie czuć się dobrze polski koncern wydobywczy?
Ale świat nie podziela postawy Polski wobec Afryki i idzie tam po prostu do przodu. Podczas gdy w Polsce trwa debata nad wykupieniem od Francuzów polskiej sieci marketów Carrefour - czy to przez samą Polskę, czy to przez Ukrainę, Francuzi idą do Afryki. Kenia mniej więcej 10 lat temu była 40-milionowym państwem. Dziś jest ponad 50-milionowym. Do roku 2050 w Kenii ma być ponad 80 milionów mieszkańców. Co to w ogóle uświadamia? Zmiany.
Ktoś powie pewnie: "Co z tego? Bieda tam, niewiele Francuzi zarobią, zwijając biznes w Polsce a rozwijając sprzedaż w Kenii..." Nic bardziej mylnego, bo handel detaliczny jest właśnie tym, co bardzo istotnie odzwierciedla w PKB bogacenie się Polaków przez ostatnie 35 lat. Względnie duża populacja bogacąca się w miarę stabilnie, jest idealnym rynkiem dla takich Carrefour'ów. Kenia w dodatku staje się jednym z najistotniejszych państw w pryzmacie ONZ.
Rozwój i konkretne kształtowanie relacji z globalnym Południem jest Polsce coraz bardziej potrzebne. Nie tylko pod względem eksportu, ale i migracji. Politykę migracyjną w dzisiejszych czasach prowadzi się już na bazie 'Talent Acquisition' i własnej agencji rozwoju międzynarodowego. To pierwsze podlegać musi Wiceministrowi odpowiedzialnemu za Departament Afryki i Bliskiego Wschodu w MSZ. Ta druga sprawa powinna podlegać bezpośrednio Ministrowi Spraw Zagranicznych, bo Polska nie ma "wentyla bezpieczeństwa" dla tragicznie słabo skonstruowanego paktu migracyjnego UE...
ROMAN MAZUR
Redaktor Naczelny
Polskie Media Obywatelskie
CENTRICO
Komentarze: X...
2025.09.26
Social media obiegło video, w którym młoda Polka mówi, że chyba coraz powszechniejszy staje się brak odpowiedzi na aplikowanie o pracę biurową w Polsce. Zastanawia się przy tym, co może powodować, że aplikacje nie są nawet otwierane przez rekruterów. Jako wytłumaczenie podaje się m.in. ustawianie konkursów pod z góry wybrane osoby. Ale czy to wyjaśnia wszystko i znowu lekiem na duże bezrobocie młodzieży ma być emigracja? Nie.
GUS podaje, że stopa bezrobocia w grupie wiekowej 15-24 wynosi ok. 13%, przy ogólnym bezrobociu w Polsce na poziomie ok. 5%. Firmy zawsze tną koszty pracy by oszczędzać przy słabej koniunkturze lub maksymalizować zyski przy dobrej koniunkturze. Lewica proponuje wprowadzenie w Polsce 4-dniowego tygodnia pracy. To może być antidotum. W Afryce ludzie żyją coraz dłużej i w coraz lepszym zdrowiu. Dlatego rotacja kadr jest coraz mniejsza i miejsca pracy nie wracają już w miarę szybko w ramach wymiany pokoleniowej. A ludzi tam przybywa o wiele więcej, niż w Polsce czy nawet Unii Europejskiej.
To rodzi pytanie: "Dlaczego nie rozwijamy nowych nisz na rynku pracy?" Każdy słyszy non-stop ile to miliardów EUR spływa do Polski z Unii Europejskiej. Inwestujemy niemal we wszystko. Ale ile z tej kasy powstaje miejsc pracy dla młodzieży, żeby chciało się żyć w Polsce? Tego nie ma w takich kategoriach rozumienia dzisiejszego świata. Najlepsze polskie uczelnie są na miejscach 400-500 na świecie, mimo że gospodarka jest na miejscu 20 i aspirujemy do G20. Przez lata transformacji gospodarczych nie wyewoluował w Polsce ze środowiska akademickiego żaden 'unicorn' - innowacyjny startup, który po wejściu na giełdę miałby kapitalizację 1mld USD. Czy więc kasa z Brukseli jest przepalana? Nie.
Kasa z Brukseli idzie tokiem starej polityki. Myślenie, że jak zbuduje się przedszkole, to zachęci młodych do posiadania dzieci. A to tak już nie działa. Przedszkola są istotne, ale istotniejsze już jest to kto i jak je zbuduje. Dlaczego my - w ramach programu rozwoju lokalnego "Floor4Africa" nie budujemy szkół na wsiach i w slumsach Afryki, tylko koncentrujemy się na budowaniu sprzątalych podłóg w już istniejących placówkach?
A to dlatego, że tam szkoły też nie zbuduje wyłącznie lokalna ekipa budowlana z wyłącznie lokalnych materiałów od wyłącznie lokalnych sprzedawców. Aktywizacja lokalnego rynku pracy nie tylko w Afryce jest kluczem do kształtowania rzeczywistości dla ludzi. Co młodym ludziom po tym, że przedszkole mają pod domem, jak nie mają dobrej pracy SDG8 na to by samemu na spokojnie zarobić na ten dom?
O programach aktywizacji przedsiębiorczości akademickiej w UK - czyli tej najmniej ryzykownej pod względem inwestycyjnym, można pisać w Polsce na razie w nieskończoność. Warto wspomnieć tu, że rok w rok nie tylko ponad 100 startupów tworzonych przez naukowców i studentów jest przygotowywana do debiutu giełdowego w Londynie, żeby Brytyjczycy w przyszłości nie musieli liczyć tylko na emeryturę państwową.
Dlaczego w Polsce nie ma takich rzeczy? Stara polityka po prostu. Tak stara, że nawet kryzys migracyjny to dla większości nierozwiązywalna sprawa. I to mimo, że niemiecki GIZ - czyli ich narodowa agencja rozwoju międzynarodowego już przygotowuje Niemcy do wymagań związanych z wejściem w życie paktu migracyjnego UE (który ma relokacje a nie ma powrotów). GIZ to 25 tysięcy miejsc pracy dla Niemców, także coraz lepiej wykształconych OzN. Rozwój międzynarodowy, innowacje społeczne, nowa polityka migracyjna to dostępność pracy SDG8 dla dzisiejszych ludzi.
ROMAN MAZUR
Redaktor Naczelny
Polskie Media Obywatelskie
CENTRICO
Komentarze: X...
2025.09.12
Krzywdzące stereotypy, w przypadku problematyki korupcyjnej, często nie biorą się z niczego. Wybory 2015 w Nigerii, podobnie jak w Polsce, wygrała duża opozycyjna partia. U nich działa system prezydencki, więc APC wystawiła kandydata kojarzonego z armią i stanowczym podejściem do zwalczania korupcji. Nigeria jest krajem OPEC, wydobycie i przetwarzanie ropy ma tam ogromny wymiar. Rządząca dotychczas partia PDP zaczęła być już tak kojarzona z korupcją, że nawet budżet idący w miliardy dolarów na kampanię wyborczą 2015 nie pomógł utrzymać się przy władzy.
Ale wybory 2015, podobnie jak w Polsce, dały efekt trochę inny niż zakładany przez społeczeństwo. Korupcja nie zniknęła jak za dotknięciem różdżki. Transparency International umieścił Polskę na 29 miejscu na świecie w 2015 roku. Po ośmiu latach, w 2024 roku Polska spadła na 53 miejsce. Nigeria natomiast ze 136 miejsca w 2015 znalazła się na 140 miejscu w 2024. Ten ranking dotyczy aż 180 krajów. Poniżej Nigerii jest m. in. Rosja, Iran, Korea Północna i Wenezuela. Nie jest więc zupełnie źle. Jednak przez to, że jest źle, to szkodzi nawet nie tylko samej Nigerii.
Z korupcją nie da się walczyć tylko odgórnie. A trzeba walczyć, bo korupcja to jeden z głównych czynników napędzających na przykład migracje z Afryki do Europy. Ludzie uciekają z krajów z dużą korupcją do krajów z wyraźnie mniejszym ryzykiem korupcyjnym. Jak temu zaradzić u źródeł, jeśli nawet wymiana władz centralnych nie daje spodziewanych efektów? I na nic zdają się umowy międzypaństwowe o relokowaniu migrantów, jak w przypadku porozumienia pomiędzy Wielką Brytanią a Rwandą za czasów rządów Konserwatystów w Londynie.
Oczywiście sprawdzająca się nam już ósmy rok metoda "małych kroków". Budżety realizacyjne projektów w ramach programu rozwoju lokalnego "Floor4Africa" mają minimalne wartości. Spełniają maksymalne oczekiwania bez ryzyka, że ktoś chciałby coś z tego uszczknąć nielegalnie. Od roku 2018 w czterech krajach Afryki, w tym m. in. w Nigerii, nie spotkaliśmy się ani razu z tym, że ktoś chciałby od nas haracz za to, że zbudujemy sprzątalną podłogę na rzecz biednej szkoły, czy mały most szkolny na użytek całej wspólnoty lokalnej.
Nawet więcej, bo ani razu niczego nam nikt nie ukradł i nikt nigdy nie stracił z nami niczego. Wszyscy są wręcz zachwyceni tym, co robimy tam, gdzie rozwój jest najbardziej potrzebny - na wsiach i w miejskich slumsach Afryki. Praca z nami jest prosta, ważna i uczciwa. Dlatego minimalne budżety projektowe mają aż tak duże oddziaływanie społeczne. Z samego centrum dublińskiego w Eisenhuttenstadt aż 82% migrantów z Afryki zadeklarowało w czerwcu 2025, że chciałoby wrócić do pracy z nami w swoich bezpiecznych krajach pochodzenia, gdyby była taka możliwość. TSUE byłby zachwycony!
Nie ma jednak nadal tej możliwości, mimo że Pakt Migracyjny UE wchodzi już za 9 miesięcy. Bez mechanizmu powrotów będzie zagrożeniem dla demokracji w Polsce. Bruksela na Afrykę nadal patrzy niestety przez pryzmat ogólny. Krzywdzące stereotypy, uźródlone w korupcji na szczytach władzy, rzutują na niepodejmowanie jeszcze działań oddolnych, zmierzających do budowy tzw. "Return Hubs" zapisanych w pakcie. Centra powrotowe prędzej czy później powstaną. Książkę o tym napisaliśmy, jak je tworzyć. Szkoda tylko, że zwlekamy z tym na ostatnią chwilę. Pakt migracyjny może być także paktem antykorupcyjnym.
ROMAN MAZUR
Redaktor Naczelny
Polskie Media Obywatelskie
CENTRICO
Komentarze: X...
2025.09.05
Całe moje doświadczenie zawodowe ukształtowało się na Zachodzie. Co więc zrobiłbym od razu 13 grudnia 2023, gdybym był władny? Abstrahując od tego, co zostało zrobione, kończyłbym wtedy tworzyć program rozwoju rynku nowych mediów obywatelskich. Dwa miesiące to tyle czasu, co trzeba, by to zrobić. Ale zrobić nie tak, jak w Polsce zazwyczaj się to robi. Program, jakiego Polska potrzebuje "na wczoraj", musi już być innowacyjny.
Wszyscy już doskonale wiemy, że przyszłością w polityce jest też młodzież; że wyborów nie wygrywa się bez aktywności w mediach społecznościowych; że spada oglądalność mediów mainstreamowych. Ale czy wszyscy to rozumiemy? Chyba nie, bo od 13 grudnia 2023 na rynku medialnym słyszy się głównie o mediach łączonych - być może dość stereotypowo - bardziej z opozycją niż z koalicją rządową 15-ego Października.
Bez wnikania kto z kim jest związany, fakty są faktami. Jedne media otwierają kolejne kanały, rosną w oglądalność i przyciągają uwagę znaczącej części opinii publicznej. Podczas gdy drugie nadal oparte są na wolontariacie, chałupnictwie i marketingu partyzanckim. Ktoś powie: jak są rzeczywiście dobre, to się same przebiją. Tak bywa, owszem. Tyle że w bardzo nielicznych przypadkach. A bez efektu skali, dokąd to doprowadzi w dzisiejszym świecie skręcającym w prawo?
Bóg jeden wie, bo rodzi się logiczne pytanie: czy świat skręca w prawo, bo skręca i już; czy może jest tak, bo w przestrzeni medialnej nie ma wystarczająco silnego przekazu pro-demokratycznego, pro-centrowego i pro-rozwojowego? Prawda zawsze leży po środku. Dlatego lepiej zrobić w końcu porządny program dla mediów obywatelskich niż obudzić się po raz kolejny z zaskoczeniem.
Media obywatelskie to wymiar lokalny i specjalistyczny. Są tworzone w małym mieście i na uczelni, na wsi i w szkole. Wszędzie, gdzie ludziom się chce i czują, że tak trzeba. To, że dotąd nie było zachodnich programów rozwoju mediów obywatelskich w Polsce, odzwierciedla się w wynikach wyborów. Media państwowe nie pomagają już demokracji wygrywać wyborów, i to nie tylko w Polsce. Dlatego rola mediów obywatelskich niemal wszędzie zaczyna być dostrzegana. W Polsce nie? W Polsce też!
ROMAN MAZUR
Redaktor Naczelny
Polskie Media Obywatelskie
CENTRICO
Komentarze: X...